Rozdział 4.
Gwendolyn
- Uff – westchnął zamykając za nimi drzwi.
- Co cię tak bawi? – zapytał z oburzeniem
- Nic, nic tylko fajnie cię nazwała – moje
ciasteczko tak?
- Możesz sobie darować?
Pokręciłam głową wciąż chichocząc pod nosem.
- Za to zauważyłem, ż ktoś tu się poduczył
francuskiego jak mnie nie było? – Gideon skierował rozmowę na inny temat
- To nie jedyna rzecz, której zdążyłam się
nauczyć.
- Nie wyjawisz mi cóż to za umiejętności? – tym
razem to on się śmiał
- Nie, ale wyjawię ci, że w poniedziałki, środy
i piątki oprócz elapsji mamy obowiązkowe treningi w związku z tą drugą lożą.
- Tak? Czy tak wytrenowani supermeni jak ja też
i czy dziewczęta ćwiczą w jednej sali z facetami – zapytał wyraźnie
zainteresowany
- Tak i tak. Pamiętasz, że jestem tam jedyną
dziewczyną?
- Czyli, będę miał wiele okazji, żeby cię czegoś
nauczyć.
- Oczywiście, zupełnie tak jak Charlotta. – nie
mogła się powstrzymać i przewróciłam oczami
- Znów poprosili ją o pomoc? Porozmawiam o tym z
wujem. To musi bić dla ciebie przykre ciągle pobierać u niej lekcje. –
powiedział to z taką troską w głosie, że o mały włos a bym mu wszystko wygadała
- Nie nie trzeba. Ma to i swoje dobre strony –
odrzekałam wymijająco
- Mianowicie?
- Oj przestań. Nie jesteśmy na komisariacie
policji, a ja niczego nie ukradłam panie de Villiers.
- A mi się wydaje, że jednak Pani ukradła Panno
Shepard.
Mówiąc to zbliżył się do mnie z szerokim
uśmiechem.
- Słucham? – naprawdę nie wiedziałam o co mu
chodzi
Patrzył na mnie jakby chciał mi o czymś
przypomnieć, a potem przyciągnął mnie do siebie i szepną.
- Ukradłaś moje serce Gwenny.
W jego słowach było tyle czułości, że
zapragnęłam już na zawsze żyć tą jedną chwilą. Nie wiedziałam co mam
powiedzieć. Na szczęście nie musiałam. Gideon spojrzał mi prosto w oczy jakby chciał
się upewnić, że jestem prawdziwa, a później oboje zapomnieliśmy o bożym świecie
wtuleni w swoje ramiona. I nagle cały czar prysł.
- Aaa … co tu się wyprawia? – krzyknął wciąż
nieźle wstawiony Raphael jednocześnie podnosząc się z kanapy
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Gideon
sprawiał wrażenie zupełnie wytrąconego z równowagi. Chwyciłam go za ramie jakby
upewniając się, że wszystkie zęby jego brata pozostaną na miejscu. Opanował się
jednak i odburknął tylko:
- Nic, ty pajacu
- Pajace to są w cyrku, a ja jestem nowym
playboyem – odparł z zupełną powagą
Po tych słowach nie wytrzymałam i zaczęłam
chichotać.
- To może ja zaparzę ci jakieś ziółka i
przyniosę aspirynę – powiedziałam dusząc się ze śmiechu
Kiedy wróciłam obaj siedzieli obok siebie na kanapie
i dyskutowali o urządzaniu prywatek. Z tą różnicą, że Raphael nie wiedział o co
chodzi, a Gideon wiedział aż za dużo.
- Ok, skarbie może odłożycie tą debatę do czasu,
gdy twój brat będzie w stanie to zapamiętać dłużej niż dziesięć minut. Idź pod
prysznic i marsz do łóżka. Na pewno jesteś zmęczony, a ja spróbuję docucić
twoje młodsze ja.
- O wypraszam sobie, ja w jego wieku nawet nie
dotykałem alkoholu. – odparł oburzony
- Tak tak, wiem. Super tajna loża i
odpowiedzialność skłaniały cię do rezygnacji z wielu przyjemności. Szkoda
tylko, że z rozkazywania mi na każdym kroku nie.
- Co proszę? Ja ci nigdy, przenigdy nie
rozkazywałem
- Chyba jednak tak – powiedziałam z filuternym
uśmiechem
- Tylko wtedy, gdy to było konieczne.
Za pół godziny obaj spali smacznie. Jeden w
sypialni drugi w salonie. Nic tu po mnie pomyślałam. Zeszłam na dół do sklepu i
zrobiłam zakupy. Zaniosłam je na górę i rozpakowałam, bo do naleśników zużyłam
wszystko co znalazłam i było jadalne. Napisałam karteczkę z informacją, że poszłam
do domu i zostawiłam ją koło łóżka Gideona. Do domu pojechałam taksówką. Po
drodze opowiedziałam wszystko Leslie. Kiedy dojechałam poszłam od razu na górę.
Ponieważ na kolacje nie zdążyłam wolałam unikać Lady Aristy, ciotki Gleny a w
szczególności Charlotty. Nagle uświadomiłam sobie, że nie poddawałam się dziś
elapsji. Ogarnęło mnie przerażenie, iż znowu będę musiała uciekać przed
członkami mojej rodziny, aby uniknąć aresztu.
- I tak już nic na to nie poradzę – szepnęłam
sama do siebie
Poszłam się umyć i od razu położyłam się do
łóżka. Mdłości nie nadchodziły, więc udało mi się zasnąć.
Gideon
Obudziłem się o 9:00 rano. Obróciłem się na
łóżku chcąc spojrzeć na Gwenny. Ku mojemu zdziwieniu nie było jej tam. Pewnie
już wstała pomyślałem. Podniosłem się i zauważyłem małą karteczkę na stoliku
nocnym.
Wróciłam do domu.
Zakupy masz w lodówce
Nie uduś brata.
Gwenny :)
Nie uduś brata. Okey to w takim razie urwę mu
łeb. Szybko wykonałem toaletę poranną i ubrałem się. Byłem pewien, że nie ma
nic do jedzenia, ale przypomniałem sobie o Gwen. Jest 9:30 chyba już nie śpi
pomyślałem. Wziąłem komórkę i wykręciłem numer.
- Hallo – usłyszałem głos Charlotty
- Charlotta? Podasz mi Gwen?
- Gideon. Przepraszam, że nie było mnie na
lotnisku, na pewno zastanawiałeś się gdzie jestem. Wynagrodzę ci to, może
pójdziesz ze mną na imprezę do Cinthy?
- Wiesz to chyba nie jest najlepszy pomysł. Jest
tam gdzieś Gwen?
- No tak to pewnie dla ciebie zbyt nudne to
może…
- Nie o to chodzi. Dasz mi Gwen?
- To może po prostu spotkamy się w kawiarni?
- Charlotto to nie chodzi o miejsce tylko o … No
dobrze spotkajmy się, ale jako przyjaciele
- Jak to przyjaciele?
- Przecież nimi jesteśmy. Może za godzinę w
Starbacksie?
- Ok, ale będziesz musiał mi wyjaśnić dlaczego
nagle staliśmy się przyjaciółmi.
- Co? My przecież … Oczywiście. – powiedziałem z
rezygnacją
- Do zobaczenia
Gwendolyn
Jak w każdy wtorek byłam umówiona z Leslie w
Sturbacksie na 10:00. Przyszłam wcześniej i udało mi się zaklepać stolik w
kącie. Lubiłyśmy go najbardziej, bo było widać z niego całą salę, a na nas
prawie nikt nie zwracał uwagi. Zmówiłam dwie Late i usiadłam. Leslie przyszła
pięć minut później. Natychmiast mnie zauważyła i usiadła koło mnie.
- Hej
- Hej
- Po dwóch latach zostawiłaś go z bułkami i
dżemem w lodówce?
- A co miałam ta siedzieć i czekać, aż się
obudzi?
- No nie. A może on jednak kogoś ma skoro nie
zrobił nic, żebyś została.
- Chyba żartujesz. Leslie przestań w końcu.
- Ok. Nie chciałam być nie miła. Po prostu się o
ciebie martwię.
- Tak wiem. Czekaj czy to Charlotta?
- Chyba tak.
- Wydaje się, że na kogoś czeka.
- Hej to chyba Gideon. On podchodzi do niej, a
ona rzuca mu się na szyję – Leslie relacjonowała mi wszystko jakbym była
niewidoma
- Widzę – powiedziałam przez łzy
Dłużej nie wytrzymałam, zabrałam swoje rzeczy i
wybiegłam z kawiarni. Na moje nieszczęście siedzieli przy wyjściu. Ze łzami w
oczach widziałam wszystko jak przez mgłę. Zahaczyłam o krzesło. Gideon się
obejrzał, nie zobaczyłam wyrazu jego twarzy. Biegłam dalej przed siebie, choć
słyszałam za sobą jego krzyki. Jak na złość nie mogłam złapać taksówki i zdążył
mnie dogonić.
- Gwen, do niczego nie doszło.
- Idź
sobie, ok.
- Gwen pogadajmy.
- O czym?
- Chcę ci wyjaśnić.
- No dobrze, słucham.
- Tutaj? Chodź usiądziemy.
Usiedliśmy na ławce. Gideon wyciągnął rękę jakby
chciał mnie pogłaskać po policzku, ale się odsunęłam.
- Gwenny, ja zadzwoniłem do ciebie, ale Charlotta
odebrała. On żyje jakby w innym świecie. Całą rozmowę prosiłem, żeby mi ciebie
podała, ale ona ciągle tylko mnie gdzieś zapraszała …
- A ty się potulnie zgodziłeś. – powiedziałam z irytacją
- Nie to znaczy umówiłem się z nią, ale od razu
zaznaczyłem, że jak przyjaciele. Chciałem jej tylko wyjaśnić, że pomiędzy nami
nic nie ma i że to ciebie kocham. Gwenny ja cię kocham uwierz. – powiedział
błagalnie
- Naprawdę? – spytałam
Zapewne znów miałam minę Bambiego.
- Naprawdę Gwen, to ona się na mnie rzuciła. Ja
…
- Przepraszam – szepnęłam
Czułam się głupio. Przecież wiedziałam, że
Charlotta ma bzika na jego punkcie.
- Gwenny, nie masz za co. To wszystko moja wina.
Wpadłam w jego objęcia. Nie chciałam patrzeć mu
w oczy. Wiedziałam, że mnie nie okłamuje. Jak mogłam pomyśleć, iż on mnie
oszukuje?
- Zobaczysz udowodnię ci, że tylko ciebie
kocham.
- Nie musisz i tak to wiem. Przepraszam, ale jak
cię zobaczyłam z nią to…
- Nie masz za co Gwenny.
Cały dzień spędziliśmy razem i dopiero, gdy wracałam do domu Leslie dowiedziała się, że nie musi planować morderstwa Gideona.
...
- Wstawaj Gwen. – usłyszałam głos mamy
- Co się stało? – zapytałam zupełnie
nieprzytomna
- Przysłali samochód z loży, są strasznie
rozgorączkowani i ciągle mnie pośpieszali. Wstawaj proszę..
- Twój kochaś też przyjechał – usłyszałam głos
Xemeriusa
To ostatecznie mnie rozbudziło. Wyskoczyłam z
łóżka. Pobiegłam do łazienki. Umyłam i wysuszyłam włosy. Zrobiłam szybki
make-up i pobiegłam do pokoju się ubrać. Wszystko nie trwało dłużej niż pół
godziny, ale i tak nie pozwolili mi już zjeść śniadania. Mama wcisnęła mi tylko
kanapkę na drogę i wybiegłam na zewnątrz. Wpadłam na Gideona opartego o
limuzynę.
- Hej – powiedziałam
- Cześć, królewno gdzie tak pędzisz?
- Do wieży mój królewiczu.
- Już wsiadajcie dzieciaki – pośpieszał nas Pan
George
Wsiedliśmy do samochodu. Kierowca pędził jak
wariat i po dziesięciu minutach byliśmy w loży.
- Nareszcie – zawołał Falk de Villiers – do
środka, natychmiast.
Szedł tak szybko, że ledwo za nim nadążaliśmy.
Kiedy biegliśmy do Smoczej Sali zauważyła, że jest w niej więcej osób niż
kiedykolwiek przedtem.
- Panowie, tym którzy jeszcze nie mieli tej
przyjemności mam wielką przyjemność przedstawić Gwendolyn Shepard – rubin i
Gideon de Villiers – diament. Dwoje ostatnich podróżników w czasie. –
przedstawił na Falk
Mój chłopka się skłonił, więc ja dygnęłam. W
dżinsach za pewne wypadło to marnie, ale zawsze to coś.
- Przejdźmy od razu do rzeczy – zaproponował nieznany
mi głos
- Zgadzam się, nie mamy wiele czasu – przytaknął
drugi
- Jak zapewne większość już wie, udało nam się
rozszyfrować pisma dotyczące drugiej loży. Niestety nie zawierają nic dobrego.
Wiemy, że pierwsze dzieci hrabiego założył tę organizację, ale to nie jest
istotne. Istotne jest to, że wszyscy potomkowie z ich linii byli sukcesywnie
trenowani i szkoleni na wypadek gdyby hrabia potrzebował pomocy. Pomagali mu
przez setki lat. Jednak najważniejsze pytanie stoi teraz przed nami: Co
zamierzają zrobić po jego schwytaniu i porażce? Natrafiliśmy na ślady opisujące
ich działania i cele. Między innymi są pogłoski ich głównego celu. Oni ponoć
posiadają ogromny zegar w którym przy każdej godzinie jest miejsce na krew
każdego dziecka. Dwanaścioro dzieci – dwanaście godzin tak jak dwunastu
podróżników w czasie. Ich proroctwa głoszą, że gdy zegar będzie kompletny
zastanie uwolniona potężna siła, która pozwoli na kontrolowanie czasem jednej
osobie wybranej z pośród nich.
- To dlaczego z tego nie korzystają? Przecież
mogliby zapobiec klęsce hrabiego i pokrzyżować wszystkie nasze plany – spytał
Gideon
- Bardzo rozsądne pytanie. Otóż ich pisma
głoszą, że udało im się naprawić ten zegar dopiero w zeszłym roku. Hrabia nie
miał wtedy dostępu do chonografu i nie mógł zdobyć krwi swoich dzieci. Mógł
oczywiście próbować użyć naszego, ale to było bardzo ryzykowne. Pamiętajmy, że
to nie było dla nich takie ważne to miało być tylko koło ratunkowe, gdyby
hrabiemu nie udało się zabić Gwendolyn i znów stać się nieśmiertelnym. On zaś
nie przewidywał porażki. Jego zwolennicy potrzebują więc podróżnika, aby zdobył
dla nich próbki. Mają więc tylko dwa wyjścia: schwytać i zmusić jedno z was do
współpracy lub uwolnić hrabiego. – podsumował Falk
- Ja uważam, że raczej będą woleli uwolnić
swojego niż porywać jednego z naszych podróżników. Musieliby ryzykować to, że
oni odmówią współpracy. Oczywiście mogli próbować ich szantażować, ale nie
odważyli by się na otwartą napaść na ich rodziny, a im samym nie można nic
zrobić. – wtrącił się doktor White
- Masz rację Jack, ale nie wiemy czy oni o tym
wiedzą. – dodał Pan George
- Jeśli wiedzą on nas przynajmniej połowę tego
co my o nich to z pewnością wiedzą i to. – powiedział Falk
- Musimy czekać na ich ruch. Oczywiście nie
zupełnie bez czynnie. Myślę, że nalży kontynuować treningi naszych podróżników
i wszystkich członków loży. Wyznaczyć ochronę dla rodzin i przyjaciół naszych
podróżników oraz zacząć szukać obecnych członków drugiej loży...
Kochani, bardzo przepraszam, że tak długo nie było nic nowego, ale musiałam dopracować parę szczegółów. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Jak zwykle proszę o komentarze :)
PIERWSZA!!!
OdpowiedzUsuńRozdział boski. Warto było poczekać.
Mam tylko takie małe zastrzeżenie. Dlaczego w takim momencie?!!!
Pozdrawiam i weny. <3
Oby NEXT był szybciej. BŁAGAM CIĘ O TO!!!!
Super
OdpowiedzUsuńMasz moje słowo :)
OdpowiedzUsuń