Podoba wa się ten blog

środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 1.

                                          Gwendolyn

Gdy dotarła do mnie treść jej wypowiedzi poczułam jak rubinowe serce znów spada ze skarpy, jednak po chwili uprzytomniłam sobie, że zawiedziona miłość wyolbrzymia niektóre sprawy. Wczoraj gdy Gideon był u nas na kolacji Charlotta poprosiła go, że potrzymał jej drabinę, bo chciała koniecznie zdjąć z szafy swoje zdjęcia z gal rozdania nagród przedszkolnych, szkolnych itp.. Oczywiście nie mogła się powstrzymać od komentarza, że moich zdjęć nie ma po co ściągać, bo były to marne osiągnięcia. Byłam tak oburzona, że chciałam natychmiast na nią nawrzeszczeć i przypomnieć, iż w jeździectwie zawsze byłam od niej lepsza i na dowód ma puchar, ale uświadomiła sobie, że wyszłabym przed moim chłopakiem i całą rodziną na straszne dziecko więc tylko zagryzłam dolną wargę. Przy schodzeniu z drabiny z kartonem pełnym zdjęć za bardzo skupiła się na oczach Gideona zamiast na ciężarze pudła i gdyby nie on na pewno nie wylądowałaby tak miękko, a raczej twardo na ziemi. Kto wie może nawet skręciłaby nogę. Tak czy inaczej, gdy Gideon ją złapał natychmiast zarzuciła mu ręce na szyję i chciała go pocałować lecz on szybko odstawiła ją na ziemię i zabrał się do zbierania rozsypanych zdjęć, o czym dowiedziałam się  z opowiadań Xemeriusa. Na razie jednak postanowiłam nie rozmawiać o tym z Gideonem, bo musiałabym ujawnić źródło moich informacji (nie mówiłam mu, że czasem wysyłam małego demona na przeszpiegi). Co prawda mój chłopak oficjalnie poznał Xemeriusa, ale chyba nie przyszło mu do głowy jakie korzyści ciągnie za sobą posiadanie niewidzialnego przyjaciela.
- Charlotto -  odezwałam się z pełną powagą, a nawet współczuciem – to, że chłopak łapie cię gdy spadasz z drabiny nie oznacza, że jest w tobie zakochany. – Gideon popatrzył na mnie ze zdziwieniem - Rozumiem cię i naprawdę wiem doskonale jak to jest mieć złamane serce, ale może już czas..
Nie dała mi dokończyć
- Nie masz o niczym pojęcia. Jesteś tylko zabawką w jego rękach, jak każda dziewczyna. – widać było, że chłopak chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa - Chyba nie myślisz, że on naprawdę pokochał ciebie. Proszę cię nie bądź śmieszna Gwendolyn. Jesteś tylko głupim wcześniakiem, który przypadkiem odziedziczył ten gen.
Najwyraźniej Charlotta zapomniała o naszych wyjaśnieniach dotyczących moich rodziców, bo Lucy urodziła mnie we wzorowym terminie. Zaraz po tym jak skończyła odwróciła się napięcie i pobiegła w głąb korytarza.
- Skąd wiesz co się wczoraj wydarzyło – zapytał Gideon z podejrzliwym uśmiechem
- Mam swoje źródła. A teraz chodź madame Rossini i tak nie darzy cię sympatią, więc lepiej się pośpieszmy
On chciał jeszcze coś powiedzieć, ale pociągnęłam go za rękaw i pobiegłam w kierunku pracowni naszej kostiumolożki.
Suknia była wspaniała – niebieska z drobnymi akcentami kremu i bieli. W słońcu mieniła się jakby była obsypana srebrnym pyłem.
- Magnifique ma petite[i]
- Madame Rossini znów przeszła Pani samą siebie
- Wiem łabędzia szyjko, a teraz choć musimy cię uczesać – powiedział to z silnym francuskim akcentem
Kiedy upinała moje włosy w fantazyjne loki, nagle przypomniała sobie o czymś.
- Ten buntownik i ty dostaliście listy. Przyniósł je ten fajtłapa – Marley – mówiąc to podała mi kopertę całą obsypaną rubinowym pyłem
Gdy otworzyłam kopertę i zaczęłam czytać, nie powoli traciłam dobry nastrój. To był list od Lucasa i pomimo tego, że przez ostatnie miesiące często ich odwiedzałam podobnie jak Lucy i Paula to strasznie za nimi tęskniłam. W tym liście Lucas mówił mi, że odkrył kolejne dwa tajne archiwa hrabiego w Wiedniu i w Londynie. Prosił, aby powiedzieć o tym Mistrzowi i rozpocząć misję mającą na celu odnalezienie i zmagazynowanie wszystkich informacji dotyczących szmaragdu i jego sekretów. Gideon otrzymał podobny list. Z naszego balu nici pomyślałam. Gdy tylko Falk dowiedział się o ‘tajnych archiwach‘ wszystko inne stało się nie ważne. Natychmiast kazano nam się przebrać i stawić w Sali Smoczej. Kiedy weszliśmy Falk akurat przemawiał.

Gideon

- Lord Lucas Montrose przekazał nam informacje o położeniu archiwów hrabiego. Zadał sobie wiele trudu aby do tego dojść. Dzisiejsze spotkanie wewnętrznego kręgu loży jest poświęcone naszemu postępowaniu względem ujawnienia pism związanych ze szmaragdem. – wuj jak zwykle starał się być bardzo oficjalny
Nie słuchałem już dalszej części. Objąłem Gwen w tali i zająłem się zabawą jej włosami. Uśmiechnęła się do mnie z udawaną dezaprobatą. Jej spojrzenie zdawało się mówić – No wiesz miej szacunek do tego doniosłego zgromadzenia. Odpowiedziałem jej uśmiechem. Trwało to dłuższą chwilę, gdy nagle Gwenny uderzyła mnie łokciem w brzuch.
- Pobudka – szepnęła
Wszyscy wyczekująco patrzyli na mnie. Nie miałem pojęcia jakie było pytanie, więc spojrzałem błagalnie na moja towarzyszkę. Ona jednak stała do minie plecami i z największym spokojem zakręcał sobie włosy na palcu.
- Gideonie? Jak myślisz co należy zrobić z informacją od Lorda Montrose? – z pomocą przyszedł Pan George
- Jeszcze nie zdążyłem się nad tym zastanowić.
- Wiec może przemyślisz to wraz z naszym rubinem na korytarzu?
- Oczywiście
Pociągnąłem Gwen za rękę i szybko opuściliśmy to wielce interesujące towarzystwo. Już na korytarzu zaczęła mi robić wyrzuty.
- No wiesz, to podobno ja jestem ta nieprzygotowana, niepoinformowana i niemająca o niczym pojęcia, a ty dałeś im wspaniały pretekst do podejmowania decyzji bez nas.
- O co ci chodzi? Wybawiłem nas od wysłuchiwania tych nudów – odrzekłem z pewną dumą w głosie
- Wybawiłeś nas, z tego co zauważyłam to ty i tak nie słuchałeś. Czy ty…
Nie wytrzymałem. Musiałem ją jakoś uciszyć, więc przyciągnąłem ją do siebie i delikatnie pocałowałem.
Gwendolyn
Kiedy tylko moje wargi przywarły do jego ust zapomniałam o bożym świecie, o Falku, o decyzjach podjętych za naszymi plecami liczył się tylko Gideon.
- Może udamy się na elapsję? – zaproponował
- Jasne
Zdążyłam zatęsknić za kuzynką sofą. Udaliśmy się na obowiązkową podróż w czasie do 1843, kiedy wróciliśmy zaproszono nas do gabinetu Wielkiego Mistrza. Pierwszy raz widziałam to pomieszczenie. Było duże z pomalowanymi na kremowo ścianami i całą masą zdobień dookoła. Na ścianach widziałam śliczne barokowe figurki i całe mnóstwo cherubinków.
- Moi drodzy, na  zebraniu  postanowiliśmy, że zgodnie z prośbą Lorda Montrose zbadamy te  archiwa i ostatecznie odkryjmy wszystkie tajemnice hrabiego. W tym celu Gideon uda się do Wiednia z jednym chronografem, a Gwendolyn zostanie tu z drugim i przeszuka Londyńskie archiwum.
- Ale jak to? Osobno? – zapytałam
- Tak Gwendolyn. W ten sposób będzie o wiele szybciej.
- Wuju?
- Tak Gideonie.
- Na jak długo miałbym wyjechać? - wyczułam napięcie w jego głosie
- Przewidujemy długość tej akcji na około roku do półtora.
- Roku lub półtora nie chciałam w to uwierzyć, tyle czasu bez Gideona.
- To i tak nie długo jak na wielkość archiwum. Myślimy, że jest tam około 4000 dokumentów i ksiąg oraz przynajmniej tyle samo korespondencji. Jutro masz samolot Gideonie. Powiadomiliśmy tamtejszy uniwersytet o nowym uczniu medycyny, który do nich jedzie. Wszystko jest załatwione i nie będziesz musiał przerywać studiów. Może to brzmi dla was okrutnie, ale musimy wiedzieć czy hrabia nie ma jeszcze innych mrocznych sekretów.
- Powiedziałeś MA, wuju?
- Tak Gideonie, przecież zamknęliśmy tego oszusta w naszych lochach, niech tam dożyje swoich dni.
- Myślałam, że…
- że co Gwendolyn, że zniknął jak kamfora??? – Falk wydawał się podirytowany
- Nie, po prostu już zaczęłam go traktować jak część przeszłości.
Falk westchną i  postanowił zmienić temat na sprawy bardziej organizacyjne.
Gideonie, jutro o 12:00 masz samolot z lotniska Heathrow. Nie musisz się za bardzo pakować, wszystkie rzeczy czekają na ciebie we Wiedniu. Dokładny adres i adres uczelni przekaże ci Pan George. Ty Gwendolyn będziesz codziennie odbywała elapsję z obecnych podziemi muzeum Madame Tussaud. To wszystko.
- Do zobaczenia wuju.
- Uważaj na siebie Gideonie.
Gdy wyszliśmy wciąż nie mogłam zrozumieć: dlaczego los jest dla nas tak okrutny? Mój chłopak także wydawał się nie pocieszony. Najchętniej pobiegłabym prosto do domu i przepłakała całą noc, ale Gideon zatrzymał mnie.





[i] Ślicznie moja mała

Myślę, że nie było tak źle. Już niedługo akcja się rozwinie i dostarczy więcej emocji. Zapraszam do czytania :)

Prolog


Prolog
                                        
                                             Gwendolyn

       Jak zawsze po szkole jechałam limuzyną do loży. Byłam trochę zdziwiona, że nie ma w niej Gideona, a moje wrażenie wzmocniło się gdy powiedziano mi, że jest na tajnej misji w 1860. Znowu się zaczyna pomyślałam.
- Co to za misja? – zapytałam siedzącego naprzeciwko Pana Georga
- Nie mogę ci tego powiedzieć…
Nie dałam mu dokończyć, bo znowu poczułam się jak wtedy gdy pierwszy raz dowiedziałam się o moich zdolnościach podróży w czasie. W głowie miałam pustkę i wielki znak zapytania.
- Znowu, Pani George? Naprawdę nie zasłużyłam na wyjaśnienia? Myślałam, że po tym jak przeszkodziliśmy hrabiemu w staniu się nieśmiertelnym pozostawiając wasze lata pracy na marne zasłużyłam na odrobinę zaufania.
- Nie dałaś mi dokończyć Gwendolyn. Nie mogę ci tego powiedzieć, ponieważ sam nie znam odpowiedzi. Zaraz po tym jak Falk znalazł na swoim biurku jakąś kopertę kazał mi natychmiast po ciebie jechać.
- O jej, bardzo Pana przepraszam.
- Rozumiem cię. Nie masz za co przepraszać. Twoja reakcja jest naturalna, tyle czasu nie miałaś o niczym pojęcia i nikt nie chciał abyś miała.
Jednak czułam się okropnie i nie odzywałam się przez całą drogę do loży. Zastanawiałam się dlaczego Gideon został wysłany na misję beze mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Falka de Villiersa.
- Gwendolyn dlaczego nie wysiadasz?
- Przepraszam zagapiłam się.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechaliśmy. Wchodząc po schodach zastanawiałam się dlaczego wszyscy są tacy poważni. Czyżby ta misja tak ich stresowała. Minęły co prawda już cztery miesiące od naszego ostatecznego starcia z hrabią i zdemaskowania jego podłych zamiarów, ale cała loża wciąż głęboko przeżywała, że przez tyle lat najwybitniejsze umysły dały się wodzić za nos. Gdy weszłam do Smoczej Sali wraz z  Wielkim Mistrzem i Panem George zauważyłam Gideona opartego o biurko. Miał na sobie strój z XIX wieku, ale pomimo to wyglądał bosko. Jednak jego twarz pokazywała wielkie napięcie.
Kiedy mnie zauważył powiedział z udawanym spokojem.
- Cześć
- Cześć
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo Falk przejął inicjatywę.
- I co? Gideonie co udało ci się ustalić?
- Odnalazłem zapiski hrabiego i przeszukałem  jego tajne archiwa. Szkoda, że nie wpadliśmy na to wcześniej. Jest jednak jedna rzecz, której nie rozumiem. Znalazłem tam notatkę, która sprawia wrażanie zaszyfrowanej. Przyniosłem ją ze sobą. Gideon podszedł do wuja i przekazał mu kartkę.
- Faktycznie. No cóż postaramy się ujawnić treść tego pisma, a teraz odprowadź Gwendolyn do madame Rossini. Postanowiliśmy, że dziś pójdziecie na bal do Państwa Pimplebottom. Waszym zadaniem jest odnaleźć Lucy i Paula, którzy również zostali zaproszeni i przekazać im te listy z przeprosinami.
- Do tej pory tego nie zrobiliście? – Gideon wydawał się oburzony
- No coż … jakoś się nie złożyło – Falk zaczerwienił się jak burak
- I pomimo, że nie możecie ich przeprosić twarzą w twarz tak długo z tym zwlekaliście? – chłopak nie dawał za wygraną
- Gideonie twoim zadaniem nie jest nas pouczać. Chyba będę musiał znów porozmawiać z tobą o tonie jakiego używasz do wyżej postawionych od siebie – tym razem Wielki Mistrz mówił z wielką powagą
- Idziesz Gwenny? – rzucił zniechęcony podróżnik
- Jasne
Dopiero teraz zauważyłam, że zdążył już dojść do drzwi, a ja w ciąż stałam jak słup soli. Ruszyłam szybko w jego stronę. Kiedy wyszliśmy z pokoju Gideon natychmiast objął mnie w tali i pocałował. Najpierw delikatnie, a potem z coraz gwałtowniej. Zarzuciłam mu ręce na szyje i wtedy poczułam, że robi mi się słabo. Bynajmniej nie z powodu pocałunku, ale na końcu korytarza dostrzegłam Charlottę. Gideon odsunął się ode mnie i patrzył na mnie z przerażeniem. Pokazała mu dyskretnie, żeby się obejrzał. Wtedy uspokoił się i zrozumiał, o co mi chodzi.
- Witaj Charlotto. Co cię tu sprowadza? – Powiedział to z największym spokojem.
Charlotta nie wydawała się smutna czy zaskoczona ona była wściekła. Patrzyła na mnie z taką wściekłością, że aż mnie przeszył dreszcz. Nie nie na mnie tylko na Gideona.


- Ty draniu. Jak mogłeś? Jeszcze wczoraj trzymałeś mnie na rękach i przytulałeś i niewiele brakowało a byś mnie pocałował, a dziś już całujesz Gwendolyn? – wrzeszczał szybko zbliżając się do nas.

Mam nadzieję, że się wam podobał i zachęcił do czytania dalej ;)

Jak zaczęłam?

Cześć,
Zaczęłam pisać tego bloga miesiąc temu, ale bałam się go opublikować. Dziś zdobyłam się na odwagę i chciałabym Wam pokazać mój pomysł na kontynuacje mojej ukochanej Trylogii Czasu. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Bardzo wa proszę o komentarze nawet jeśli się Wam nie spodoba.