Prolog
Gwendolyn
Jak
zawsze po szkole jechałam limuzyną do loży. Byłam trochę zdziwiona, że nie ma w
niej Gideona, a moje wrażenie wzmocniło się gdy powiedziano mi, że jest na
tajnej misji w 1860. Znowu się zaczyna pomyślałam.
- Co to za misja? – zapytałam siedzącego
naprzeciwko Pana Georga
- Nie mogę ci tego powiedzieć…
Nie dałam mu dokończyć, bo znowu poczułam się jak
wtedy gdy pierwszy raz dowiedziałam się o moich zdolnościach podróży w czasie.
W głowie miałam pustkę i wielki znak zapytania.
- Znowu, Pani George? Naprawdę nie zasłużyłam na
wyjaśnienia? Myślałam, że po tym jak przeszkodziliśmy hrabiemu w staniu się nieśmiertelnym
pozostawiając wasze lata pracy na marne zasłużyłam na odrobinę zaufania.
- Nie dałaś mi dokończyć Gwendolyn. Nie mogę ci
tego powiedzieć, ponieważ sam nie znam odpowiedzi. Zaraz po tym jak Falk
znalazł na swoim biurku jakąś kopertę kazał mi natychmiast po ciebie jechać.
- O jej, bardzo Pana przepraszam.
- Rozumiem cię. Nie masz za co przepraszać.
Twoja reakcja jest naturalna, tyle czasu nie miałaś o niczym pojęcia i nikt nie
chciał abyś miała.
Jednak czułam się okropnie i nie odzywałam się
przez całą drogę do loży. Zastanawiałam się dlaczego Gideon został wysłany na
misję beze mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Falka de Villiersa.
- Gwendolyn dlaczego nie wysiadasz?
- Przepraszam zagapiłam się.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechaliśmy. Wchodząc
po schodach zastanawiałam się dlaczego wszyscy są tacy poważni. Czyżby ta misja
tak ich stresowała. Minęły co prawda już cztery miesiące od naszego
ostatecznego starcia z hrabią i zdemaskowania jego podłych zamiarów, ale cała
loża wciąż głęboko przeżywała, że przez tyle lat najwybitniejsze umysły dały
się wodzić za nos. Gdy weszłam do Smoczej Sali wraz z Wielkim Mistrzem i Panem George zauważyłam
Gideona opartego o biurko. Miał na sobie strój z XIX wieku, ale pomimo to
wyglądał bosko. Jednak jego twarz pokazywała wielkie napięcie.
Kiedy mnie zauważył powiedział z udawanym
spokojem.
- Cześć
- Cześć
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo Falk
przejął inicjatywę.
- I co? Gideonie co udało ci się ustalić?
- Odnalazłem zapiski hrabiego i
przeszukałem jego tajne archiwa. Szkoda,
że nie wpadliśmy na to wcześniej. Jest jednak jedna rzecz, której nie rozumiem.
Znalazłem tam notatkę, która sprawia wrażanie zaszyfrowanej. Przyniosłem ją ze
sobą. Gideon podszedł do wuja i przekazał mu kartkę.
- Faktycznie. No cóż postaramy się ujawnić treść
tego pisma, a teraz odprowadź Gwendolyn do madame Rossini. Postanowiliśmy, że
dziś pójdziecie na bal do Państwa Pimplebottom. Waszym zadaniem jest odnaleźć
Lucy i Paula, którzy również zostali zaproszeni i przekazać im te listy z
przeprosinami.
- Do tej pory tego nie zrobiliście? – Gideon
wydawał się oburzony
- No coż … jakoś się nie złożyło – Falk
zaczerwienił się jak burak
- I pomimo, że nie możecie ich przeprosić twarzą
w twarz tak długo z tym zwlekaliście? – chłopak nie dawał za wygraną
- Gideonie twoim zadaniem nie jest nas pouczać.
Chyba będę musiał znów porozmawiać z tobą o tonie jakiego używasz do wyżej
postawionych od siebie – tym razem Wielki Mistrz mówił z wielką powagą
- Idziesz Gwenny? – rzucił zniechęcony podróżnik
- Jasne
Dopiero teraz zauważyłam, że zdążył już dojść do
drzwi, a ja w ciąż stałam jak słup soli. Ruszyłam szybko w jego stronę. Kiedy
wyszliśmy z pokoju Gideon natychmiast objął mnie w tali i pocałował. Najpierw
delikatnie, a potem z coraz gwałtowniej. Zarzuciłam mu ręce na szyje i wtedy
poczułam, że robi mi się słabo. Bynajmniej nie z powodu pocałunku, ale na końcu
korytarza dostrzegłam Charlottę. Gideon odsunął się ode mnie i patrzył na mnie
z przerażeniem. Pokazała mu dyskretnie, żeby się obejrzał. Wtedy uspokoił się i
zrozumiał, o co mi chodzi.
- Witaj Charlotto. Co cię tu sprowadza? – Powiedział
to z największym spokojem.
Charlotta nie wydawała się smutna czy zaskoczona
ona była wściekła. Patrzyła na mnie z taką wściekłością, że aż mnie przeszył dreszcz.
Nie nie na mnie tylko na Gideona.
- Ty draniu. Jak mogłeś? Jeszcze wczoraj trzymałeś
mnie na rękach i przytulałeś i niewiele brakowało a byś mnie pocałował, a dziś
już całujesz Gwendolyn? – wrzeszczał szybko zbliżając się do nas.
Mam nadzieję, że się wam podobał i zachęcił do czytania dalej ;)
Mam nadzieję, że się wam podobał i zachęcił do czytania dalej ;)
Żałuję, że odkryłam to dopiero teraz. Świetnie się zaczyna!
OdpowiedzUsuń