Podoba wa się ten blog

środa, 28 stycznia 2015

Prolog


Prolog
                                        
                                             Gwendolyn

       Jak zawsze po szkole jechałam limuzyną do loży. Byłam trochę zdziwiona, że nie ma w niej Gideona, a moje wrażenie wzmocniło się gdy powiedziano mi, że jest na tajnej misji w 1860. Znowu się zaczyna pomyślałam.
- Co to za misja? – zapytałam siedzącego naprzeciwko Pana Georga
- Nie mogę ci tego powiedzieć…
Nie dałam mu dokończyć, bo znowu poczułam się jak wtedy gdy pierwszy raz dowiedziałam się o moich zdolnościach podróży w czasie. W głowie miałam pustkę i wielki znak zapytania.
- Znowu, Pani George? Naprawdę nie zasłużyłam na wyjaśnienia? Myślałam, że po tym jak przeszkodziliśmy hrabiemu w staniu się nieśmiertelnym pozostawiając wasze lata pracy na marne zasłużyłam na odrobinę zaufania.
- Nie dałaś mi dokończyć Gwendolyn. Nie mogę ci tego powiedzieć, ponieważ sam nie znam odpowiedzi. Zaraz po tym jak Falk znalazł na swoim biurku jakąś kopertę kazał mi natychmiast po ciebie jechać.
- O jej, bardzo Pana przepraszam.
- Rozumiem cię. Nie masz za co przepraszać. Twoja reakcja jest naturalna, tyle czasu nie miałaś o niczym pojęcia i nikt nie chciał abyś miała.
Jednak czułam się okropnie i nie odzywałam się przez całą drogę do loży. Zastanawiałam się dlaczego Gideon został wysłany na misję beze mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Falka de Villiersa.
- Gwendolyn dlaczego nie wysiadasz?
- Przepraszam zagapiłam się.
Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechaliśmy. Wchodząc po schodach zastanawiałam się dlaczego wszyscy są tacy poważni. Czyżby ta misja tak ich stresowała. Minęły co prawda już cztery miesiące od naszego ostatecznego starcia z hrabią i zdemaskowania jego podłych zamiarów, ale cała loża wciąż głęboko przeżywała, że przez tyle lat najwybitniejsze umysły dały się wodzić za nos. Gdy weszłam do Smoczej Sali wraz z  Wielkim Mistrzem i Panem George zauważyłam Gideona opartego o biurko. Miał na sobie strój z XIX wieku, ale pomimo to wyglądał bosko. Jednak jego twarz pokazywała wielkie napięcie.
Kiedy mnie zauważył powiedział z udawanym spokojem.
- Cześć
- Cześć
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo Falk przejął inicjatywę.
- I co? Gideonie co udało ci się ustalić?
- Odnalazłem zapiski hrabiego i przeszukałem  jego tajne archiwa. Szkoda, że nie wpadliśmy na to wcześniej. Jest jednak jedna rzecz, której nie rozumiem. Znalazłem tam notatkę, która sprawia wrażanie zaszyfrowanej. Przyniosłem ją ze sobą. Gideon podszedł do wuja i przekazał mu kartkę.
- Faktycznie. No cóż postaramy się ujawnić treść tego pisma, a teraz odprowadź Gwendolyn do madame Rossini. Postanowiliśmy, że dziś pójdziecie na bal do Państwa Pimplebottom. Waszym zadaniem jest odnaleźć Lucy i Paula, którzy również zostali zaproszeni i przekazać im te listy z przeprosinami.
- Do tej pory tego nie zrobiliście? – Gideon wydawał się oburzony
- No coż … jakoś się nie złożyło – Falk zaczerwienił się jak burak
- I pomimo, że nie możecie ich przeprosić twarzą w twarz tak długo z tym zwlekaliście? – chłopak nie dawał za wygraną
- Gideonie twoim zadaniem nie jest nas pouczać. Chyba będę musiał znów porozmawiać z tobą o tonie jakiego używasz do wyżej postawionych od siebie – tym razem Wielki Mistrz mówił z wielką powagą
- Idziesz Gwenny? – rzucił zniechęcony podróżnik
- Jasne
Dopiero teraz zauważyłam, że zdążył już dojść do drzwi, a ja w ciąż stałam jak słup soli. Ruszyłam szybko w jego stronę. Kiedy wyszliśmy z pokoju Gideon natychmiast objął mnie w tali i pocałował. Najpierw delikatnie, a potem z coraz gwałtowniej. Zarzuciłam mu ręce na szyje i wtedy poczułam, że robi mi się słabo. Bynajmniej nie z powodu pocałunku, ale na końcu korytarza dostrzegłam Charlottę. Gideon odsunął się ode mnie i patrzył na mnie z przerażeniem. Pokazała mu dyskretnie, żeby się obejrzał. Wtedy uspokoił się i zrozumiał, o co mi chodzi.
- Witaj Charlotto. Co cię tu sprowadza? – Powiedział to z największym spokojem.
Charlotta nie wydawała się smutna czy zaskoczona ona była wściekła. Patrzyła na mnie z taką wściekłością, że aż mnie przeszył dreszcz. Nie nie na mnie tylko na Gideona.


- Ty draniu. Jak mogłeś? Jeszcze wczoraj trzymałeś mnie na rękach i przytulałeś i niewiele brakowało a byś mnie pocałował, a dziś już całujesz Gwendolyn? – wrzeszczał szybko zbliżając się do nas.

Mam nadzieję, że się wam podobał i zachęcił do czytania dalej ;)

1 komentarz:

  1. Żałuję, że odkryłam to dopiero teraz. Świetnie się zaczyna!

    OdpowiedzUsuń