Rozdział 10.
Gwendolyn
3 dni później
Zgodnie
z zapowiedzią hrabiego, Falk zadzwonił jeszcze tego samego dnia z wiadomością o
silnej aktywności Drugiej Loży w HISZPANI. Natychmiast mnie przeniesiono. Nie
zdążyłam się spakować, a już siedziałam w samolocie. Pomimo, że znałam dobrze
hiszpański nie czułam się tu nieswojo. Tutejszy tryb życia był tak różny od naszego.
Wstajesz godzinę później, od południa jest jakaś dziwna przerwa, kończysz
zajęcia późnym wieczorem i zaczynasz życie dopiero w nocy. Nie rozumiem tych
ludzi, … ale wyglądają na szczęśliwych. Może narzekaniami na rozkład dnia próbuję
odwrócić swoją uwagę, może to bliskość Gideona, może czułam się zagrożona, że
jesteśmy w tym samym mieście?
rok później
- Proszę zaczekać – krzyknęłam do kierowcy
autobusu, biegnąc w jego kierunku.
Zatrzasnął mi drzwi przed samym nosem. Cudownie
– pomyślałam rozwścieczona i pokazałam
mu język. Miałam dwadzieścia minut do przyjazdu następnego autobusu. Z nudów ruszyłam
w stronę kiosku. Zaczęłam przeglądać gazety i nagle wmurowało mnie w ziemię. Na
pierwszej stronie najpopularniejszego dziennika był wielki, Pogrubiony i CZERWONY
napis „Król umiera”, a zaraz pod spodem „To kwestia tygodni” i dwa następne na
dole strony „Kto zostanie jego następcą?”, „Inwalida czy przystojny, ale obcy
anglik na tronie?”. Pod spodem było wielki zdjęcie Gideona z młodym mężczyzną
na wózku inwalidzkim. Trzymali się za ręce i uśmiechali do aparatu. Nie
wydawało mi się, aby te uśmiechy były szczere. Przez moja głowę przemknęła
myśl: wyścig szczurów.
- Zaczęło się – szepnęłam
Od przyjazdu Gideona i Raphaelem do Hiszpanii w
gazetach roiło się od ich zdjęć i artykułów na temat sukcesji tronu. Przez cały
ten czas zastanawiałam się dlaczego zostałam przeniesiona akurat tu. Przecież
hrabia chciał mnie wymazać z życia Gideona, a teraz nagle nas do siebie
przybliża. To wszystko nie miało najmniejszego sensu. Pobieżnie przeczytałam
artykuł. Nie dowiedziałam się z niego nic poza tym, że obaj dżentelmeni
zgodzili się, że to do króla należy decyzja. Kończyłam przeglądać artykuł, kiedy
przyjechał mój autobus. Wsiadłam pośpiesznie i rozejrzałam się dookoła. Nie
było w nim starszych ludzi, więc usiadłam. Przewróciłam stronę i aż mi dech
zaparło na widok kolejnego nagłówka – „Bajkowy romans anglika i hiszpańskiej
arystokratki”, a pod spodem drobnego komentarza – „Czy to nie idealna para
królewska?”. Zobaczyłam wielkie zdjęcie Alicii i Gideona. Wyglądają na
szczęśliwych – przemknęło mi przez głowę. Żal ścisnął mi gardło, a łzy poleciały
powoli po policzkach. To mogłam być ja. Szybko wyjrzałam przez okno i
zauważyłam, że przejechałam jeden przystanek. Cudownie. Wyprułam z jak strzała,
biegłam i biegłam aż zobaczyłam budynek lotniska. Przed wejściem stała już
Leslie rozglądając się niespokojnie. Podbiegłam do niej.
- Jak … minął …
- lot? – spytała z lekką ironią przyglądając się
jak calusieńka czerwona opadam na ławkę
I tyle jeśli chodzi o spotkanie szczęśliwych
przyjaciółek, które nie widziały się od roku.
- Tak – wydyszałam w końcu
- Doskonale, ale chyba wystarczająco dużo razy
mówiłam ci o której ląduję?
- Przepraszam, ja po prostu …
- Nie mów, już wiem, przejechałaś przystanek –
powiedziała z miną sugerującą, że często mi się to zdarza.
- Muszę popracować nad wymówkami – mruknęłam -
ale tym razem naprawdę się zagapiłam. – dodałam już głośniej
- Oczywiście – powiedziała wpychając mnie do najbliższej
taksówki.
…
Leslie
Następnego dnia rano wiedziałam już dosłownie
wszystko. Gwenny przepłakała prawie całą noc, pokazując mi gazety i
uzupełniając treść artykułów o rozmowy z Alicią. Kiedy za oknem robiło się już
zupełnie jasno widziałam już tylko jej ogromne worki pod oczami, połączone z podpuchniętymi
od płaczu oczami. Już na lotnisku zauważyłam, że sporo schudła, ale teraz
zobaczyłam wszystko na raz: chudość, zmęczenie i trupią bladość. Wyglądała
zupełnie jak śmierć na chorągwi.
- Już dość na dziś i wczoraj. Teraz połóż się do
łóżka i nie chcę cię widzieć na nogach przed czwartą.
Była tak wykończona, że nawet nie protestowała.
Zasłoniłam wszystkie zasłony, opuściłam rolety i wyszłam z sypialni.
…
Gwendolyn
Obudziłam się
około piątej. W ogóle nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, ale burczenie
w brzuchu przeważyło szalę zmęczenia. Wstałam, ogarnęłam się szybko i poszłam
do kuchni. W mieszkaniu nie było nikogo. Na stole leżała karteczka.
Niedługo wrócę.
Zjedz coś co ma WIĘCEJ niż sto kalorii.
Leslie J
Obok leżały pokrojone owoce, dwa batony i stał
wielki termos z kakaem. Zabrałam wszystko i poszłam do salonu. Włączając
telewizor wzięłam pierwszy łyk. Transmitowali akurat jakieś otwarcie szpitala.
Zobaczyłam królową, młodego mężczyznę na wózku Alicię, Gideona i jeszcze kilku
gości honorowych. W momencie w którym królowa przecinała wstęgę zobaczyłam, ja
brałam kolejny łyk kakao, a Alicia poprawiała wymyślny kapelusz kamera nagle skierowała
się na młoda kobietę. To Leslie. Ja wyplułam kakao na dywan, królowa patrzyła
na kamery lekko zmieszana, a Leslie przedzierała się przez tłum gapiów
wrzeszcząc w niebogłosy imię Gideona. W tym momencie nie wytrzymałam wypadłam z
mieszkania jak burza. Szpital był dwie ulice dalej. Dotarłam do tłumu i
zaczęłam się przeciskać. Niestety ochrona właśnie wyprowadzała wszystkich ze
środka. O dziwo nie zobaczyłam Leslie. Jest już na komisariacie – przemknęło mi
przez głowę. Postanowiłam poczekać, aż wszyscy wyjdą. Po jakiś dziesięciu
minutach przed szpitalem nie było nikogo. Rodzina królewska i ich goście zaczęli
wychodzić w towarzystwie licznej ochrony i Leslie. Moja przyjaciółka szła koło
Gideona usilnie mu coś tłumacząc. Alcia krzyczała na niego. Stałam dość daleko
dlatego usłyszałam tylko Alicię.
- Wiedziałam, że to się tak skończy. To jest ta
twoja dziewczyna z Anglii.
Wzdrygnęłam
się. Przecież nigdy nie powiedziałam jej kim jestem dla Gideona.
- Czy ty nie rozumiesz, że ona … - w tym
momencie zobaczyłam reportera stojącego w krzakach.
O nie. Nie zastanawiając się długo nad
konsekwencjami swoich działań podbiegłam do nich. Tym razem ochrona zareagowała
natychmiast. Jeden z nich zagrodził mi drogę.
- Bardzo panienkę przepraszam, ale to prywatna
rozmowa. – powiedział to uprzejmie, ale jego ton pozwolił mi się domyślić, że
go nie przekonam
- Oczywiście przepraszam, ale czy dziennikarze
też są zaproszeni?
- Nie rozumiem o czym panienka mówi.
Wskazałam palcem na fotografa ukrytego w
krzakach. Wszyscy ochroniarze rzucili się w tamtą stronę, a ja korzystając z
okazji pobiegłam na przód. Złapałam Leslie za nadgarstek i wrzasnęłam.
- Co ty sobie wyobrażasz? Czy ty pomyślałaś
choćby przez ułamek sekundy. Przecież oni mogli cię aresztować. Jak miałabym
cię wyciągnąć z więzienia za napad na rodzinę królewską? – przez cały czas
wszyscy patrzyli na mnie w skupieniu
Niestety moje krzyki sprowadziły część ochrony.
Wtedy zrozumiałam w co się wpakowałam. Gideon i Alicia jednocześnie dali znak
ochronie, że interwencja nie jest potrzebna.
- Ty ją znasz? – spytała Gideona, który patrzył
na mnie jak zahipnotyzowany
- Hallo, mówię do ciebie
- Tak, tak. O co pytałaś?
- Czy ją znasz?
- Tak, a ty?
- To jest Gwen. Aaa no tak, przecież. Zupełnie
zapomniałam, że wasze rodziny się przyjaźnią, ale zostaje jeszcze jedno
pytanie.
- Jakie? – Gideon odpowiadał automatycznie
- Kim ona jest? – wskazała na Leslie i spojrzała
pytająco na nas oboje
- Może będzie lepiej jak on ci wyjaśni, a my już
pójdziemy.
Chwyciłam Leslie za nadgarstek i już miałam
odejść, kiedy Gideona złapał mnie za ramię.
- Nie tym razem…
Moje kochane,
Wiem, że strasznie długo nic nie dodawałam. Pochłonęły mnie
przygotowania do egzaminów i sprawdzianów. Miałam straszne urwanie głowy w
dodatku moja siostra jest chora. Wszystkie te czynniki przysporzyły się do
takiego opóźnienia. Obiecuję, że to się nie powtórzy. Jak zawsze proszę o
komentarze.
Ojeju, ojeju, ojeju!!! Nigdy nie komentowałam, ale teraz muszę, bo chyba wybuchnę!!!
OdpowiedzUsuńŻeby było jasne: jestem z tobą od początku ;*
Ochhhhhhh, Gideon...
Mam wielką, wielką prośbę. Mogłabyś dodać rozdział dziś? Albo ewentualnie jutro? Bo ja muszę się dowiedzieć co on zrobi!!!
Żeby było jasne: ma ją pocałować!!!
Ochhhhhhh, Gideon...
To jest takie... piękne, yeah!!!
Ochhhhhhh, Gideon...
Okay, to składa się prawie z samego wzdychania XD
Wera ;*
PS. Czy mogłabyś odpowiedzieć mi na moje pytanie? Byłabym ci bardzo, bardzo wdzięczna <3
Oczywiście. Tylko na jakie?
UsuńNo, kiedy next? Mój wyczekiwany, wymarzony, na pewno genialny i oby piękny (chodzi mi tu o Gwen i Gideona) next? XD
UsuńW.
Przypuszczam, że najpóźniej w sobotę
UsuńJa zaraz wybuchnę!!!!!
OdpowiedzUsuńNareszcie dodałaś i musiałaś sączyć w takim momencie!!!!!!!!!!!!!
Jak ty tak możesz? Co dalej???!!!!!!
Ja chcę NEXT!!!!
Błagam zrehabilituj się i dodaj w weekend kolejny rozdział!!!!!!
PO PROSTU MUSISZ!!!!!!!
Jakim prawem zakończyłaś w takim momencie???!!!!!!!!!!!!!!
Błagam szybko NEXT!!!!!!!!!!!
Świetnie, że wróciłaś! I to z takim odcinkiem. Dla mnie bomba! Powodzenia i czekam niecierpliwie na next :* :)))
OdpowiedzUsuńŚledzę tego bloga już od pewnego czasu. Jego treść jest dość wyjątkowa. Widać, iż w każdy post jest włożona duża ilość świetnej pracy.
OdpowiedzUsuńChciałabym zachęcić autorkę tego bloga do zgłoszenia strony, do rejestru blogów: „Czytać znaczy żyć drugi raz".
http://czytac-zyc-drugi-raz-rejestrblogow.blogspot.com/
Rejestr powstał niedawno i zachęca świetnych autorów do rozpowszechniania swoich prac.
♥♥♥
Nareszcie dodałaś rozdział. Naprawdę nie masz serca kończąc w takim momencie. CHCEMY SZYBKO NEXT!!!
OdpowiedzUsuń