Podoba wa się ten blog

piątek, 8 maja 2015

Rozdział 10.

Gwendolyn


3 dni później

       Zgodnie z zapowiedzią hrabiego, Falk zadzwonił jeszcze tego samego dnia z wiadomością o silnej aktywności Drugiej Loży w HISZPANI. Natychmiast mnie przeniesiono. Nie zdążyłam się spakować, a już siedziałam w samolocie. Pomimo, że znałam dobrze hiszpański nie czułam się tu nieswojo. Tutejszy tryb życia był tak różny od naszego. Wstajesz godzinę później, od południa jest jakaś dziwna przerwa, kończysz zajęcia późnym wieczorem i zaczynasz życie dopiero w nocy. Nie rozumiem tych ludzi, … ale wyglądają na szczęśliwych. Może narzekaniami na rozkład dnia próbuję odwrócić swoją uwagę, może to bliskość Gideona, może czułam się zagrożona, że jesteśmy w tym samym mieście?

rok później

- Proszę zaczekać – krzyknęłam do kierowcy autobusu, biegnąc w jego kierunku.
Zatrzasnął mi drzwi przed samym nosem. Cudownie – pomyślałam  rozwścieczona i pokazałam mu język. Miałam dwadzieścia minut do przyjazdu następnego autobusu. Z nudów ruszyłam w stronę kiosku. Zaczęłam przeglądać gazety i nagle wmurowało mnie w ziemię. Na pierwszej stronie najpopularniejszego dziennika był wielki, Pogrubiony i CZERWONY napis „Król umiera”, a zaraz pod spodem „To kwestia tygodni” i dwa następne na dole strony „Kto zostanie jego następcą?”, „Inwalida czy przystojny, ale obcy anglik na tronie?”. Pod spodem było wielki zdjęcie Gideona z młodym mężczyzną na wózku inwalidzkim. Trzymali się za ręce i uśmiechali do aparatu. Nie wydawało mi się, aby te uśmiechy były szczere. Przez moja głowę przemknęła myśl: wyścig szczurów.
- Zaczęło się – szepnęłam
Od przyjazdu Gideona i Raphaelem do Hiszpanii w gazetach roiło się od ich zdjęć i artykułów na temat sukcesji tronu. Przez cały ten czas zastanawiałam się dlaczego zostałam przeniesiona akurat tu. Przecież hrabia chciał mnie wymazać z życia Gideona, a teraz nagle nas do siebie przybliża. To wszystko nie miało najmniejszego sensu. Pobieżnie przeczytałam artykuł. Nie dowiedziałam się z niego nic poza tym, że obaj dżentelmeni zgodzili się, że to do króla należy decyzja. Kończyłam przeglądać artykuł, kiedy przyjechał mój autobus. Wsiadłam pośpiesznie i rozejrzałam się dookoła. Nie było w nim starszych ludzi, więc usiadłam. Przewróciłam stronę i aż mi dech zaparło na widok kolejnego nagłówka – „Bajkowy romans anglika i hiszpańskiej arystokratki”, a pod spodem drobnego komentarza – „Czy to nie idealna para królewska?”. Zobaczyłam wielkie zdjęcie Alicii i Gideona. Wyglądają na szczęśliwych – przemknęło mi przez głowę. Żal ścisnął mi gardło, a łzy poleciały powoli po policzkach. To mogłam być ja. Szybko wyjrzałam przez okno i zauważyłam, że przejechałam jeden przystanek. Cudownie. Wyprułam z jak strzała, biegłam i biegłam aż zobaczyłam budynek lotniska. Przed wejściem stała już Leslie rozglądając się niespokojnie. Podbiegłam do niej.
- Jak … minął …
- lot? – spytała z lekką ironią przyglądając się jak calusieńka czerwona opadam na ławkę
I tyle jeśli chodzi o spotkanie szczęśliwych przyjaciółek, które nie widziały się od roku.
- Tak – wydyszałam w końcu
- Doskonale, ale chyba wystarczająco dużo razy mówiłam ci o której ląduję?
- Przepraszam, ja po prostu …
- Nie mów, już wiem, przejechałaś przystanek – powiedziała z miną sugerującą, że często mi się to zdarza.
- Muszę popracować nad wymówkami – mruknęłam - ale tym razem naprawdę się zagapiłam. – dodałam już głośniej
- Oczywiście – powiedziała wpychając mnie do najbliższej taksówki.
Leslie
Następnego dnia rano wiedziałam już dosłownie wszystko. Gwenny przepłakała prawie całą noc, pokazując mi gazety i uzupełniając treść artykułów o rozmowy z Alicią. Kiedy za oknem robiło się już zupełnie jasno widziałam już tylko jej ogromne worki pod oczami, połączone z podpuchniętymi od płaczu oczami. Już na lotnisku zauważyłam, że sporo schudła, ale teraz zobaczyłam wszystko na raz: chudość, zmęczenie i trupią bladość. Wyglądała zupełnie jak śmierć na chorągwi.
- Już dość na dziś i wczoraj. Teraz połóż się do łóżka i nie chcę cię widzieć na nogach przed czwartą.
Była tak wykończona, że nawet nie protestowała. Zasłoniłam wszystkie zasłony, opuściłam rolety i wyszłam z sypialni.


Gwendolyn

Obudziłam się  około piątej. W ogóle nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, ale burczenie w brzuchu przeważyło szalę zmęczenia. Wstałam, ogarnęłam się szybko i poszłam do kuchni. W mieszkaniu nie było nikogo. Na stole leżała karteczka.

Niedługo wrócę.
Zjedz coś co ma WIĘCEJ niż sto kalorii.
                                                      Leslie J

Obok leżały pokrojone owoce, dwa batony i stał wielki termos z kakaem. Zabrałam wszystko i poszłam do salonu. Włączając telewizor wzięłam pierwszy łyk. Transmitowali akurat jakieś otwarcie szpitala. Zobaczyłam królową, młodego mężczyznę na wózku Alicię, Gideona i jeszcze kilku gości honorowych. W momencie w którym królowa przecinała wstęgę zobaczyłam, ja brałam kolejny łyk kakao, a Alicia poprawiała wymyślny kapelusz kamera nagle skierowała się na młoda kobietę. To Leslie. Ja wyplułam kakao na dywan, królowa patrzyła na kamery lekko zmieszana, a Leslie przedzierała się przez tłum gapiów wrzeszcząc w niebogłosy imię Gideona. W tym momencie nie wytrzymałam wypadłam z mieszkania jak burza. Szpital był dwie ulice dalej. Dotarłam do tłumu i zaczęłam się przeciskać. Niestety ochrona właśnie wyprowadzała wszystkich ze środka. O dziwo nie zobaczyłam Leslie. Jest już na komisariacie – przemknęło mi przez głowę. Postanowiłam poczekać, aż wszyscy wyjdą. Po jakiś dziesięciu minutach przed szpitalem nie było nikogo. Rodzina królewska i ich goście zaczęli wychodzić w towarzystwie licznej ochrony i Leslie. Moja przyjaciółka szła koło Gideona usilnie mu coś tłumacząc. Alcia krzyczała na niego. Stałam dość daleko dlatego usłyszałam tylko Alicię.
- Wiedziałam, że to się tak skończy. To jest ta twoja dziewczyna z Anglii.
 Wzdrygnęłam się. Przecież nigdy nie powiedziałam jej kim jestem dla Gideona.
- Czy ty nie rozumiesz, że ona … - w tym momencie zobaczyłam reportera stojącego w krzakach.
O nie. Nie zastanawiając się długo nad konsekwencjami swoich działań podbiegłam do nich. Tym razem ochrona zareagowała natychmiast. Jeden z nich zagrodził mi drogę.
- Bardzo panienkę przepraszam, ale to prywatna rozmowa. – powiedział to uprzejmie, ale jego ton pozwolił mi się domyślić, że go nie przekonam
- Oczywiście przepraszam, ale czy dziennikarze też są zaproszeni?
- Nie rozumiem o czym panienka mówi.
Wskazałam palcem na fotografa ukrytego w krzakach. Wszyscy ochroniarze rzucili się w tamtą stronę, a ja korzystając z okazji pobiegłam na przód. Złapałam Leslie za nadgarstek i wrzasnęłam.
- Co ty sobie wyobrażasz? Czy ty pomyślałaś choćby przez ułamek sekundy. Przecież oni mogli cię aresztować. Jak miałabym cię wyciągnąć z więzienia za napad na rodzinę królewską? – przez cały czas wszyscy patrzyli na mnie w skupieniu
Niestety moje krzyki sprowadziły część ochrony. Wtedy zrozumiałam w co się wpakowałam. Gideon i Alicia jednocześnie dali znak ochronie, że interwencja nie jest potrzebna.
- Ty ją znasz? – spytała Gideona, który patrzył na mnie jak zahipnotyzowany
- Hallo, mówię do ciebie
- Tak, tak. O co pytałaś?
- Czy ją znasz?
- Tak, a ty?
- To jest Gwen. Aaa no tak, przecież. Zupełnie zapomniałam, że wasze rodziny się przyjaźnią, ale zostaje jeszcze jedno pytanie.
- Jakie? – Gideon odpowiadał automatycznie
- Kim ona jest? – wskazała na Leslie i spojrzała pytająco na nas oboje
- Może będzie lepiej jak on ci wyjaśni, a my już pójdziemy.
Chwyciłam Leslie za nadgarstek i już miałam odejść, kiedy Gideona złapał mnie za ramię.
- Nie tym razem…

Moje kochane,
Wiem, że strasznie długo nic nie dodawałam. Pochłonęły mnie przygotowania do egzaminów i sprawdzianów. Miałam straszne urwanie głowy w dodatku moja siostra jest chora. Wszystkie te czynniki przysporzyły się do takiego opóźnienia. Obiecuję, że to się nie powtórzy. Jak zawsze proszę o komentarze.

8 komentarzy:

  1. Ojeju, ojeju, ojeju!!! Nigdy nie komentowałam, ale teraz muszę, bo chyba wybuchnę!!!

    Żeby było jasne: jestem z tobą od początku ;*


    Ochhhhhhh, Gideon...

    Mam wielką, wielką prośbę. Mogłabyś dodać rozdział dziś? Albo ewentualnie jutro? Bo ja muszę się dowiedzieć co on zrobi!!!

    Żeby było jasne: ma ją pocałować!!!


    Ochhhhhhh, Gideon...


    To jest takie... piękne, yeah!!!


    Ochhhhhhh, Gideon...

    Okay, to składa się prawie z samego wzdychania XD

    Wera ;*

    PS. Czy mogłabyś odpowiedzieć mi na moje pytanie? Byłabym ci bardzo, bardzo wdzięczna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Tylko na jakie?

      Usuń
    2. No, kiedy next? Mój wyczekiwany, wymarzony, na pewno genialny i oby piękny (chodzi mi tu o Gwen i Gideona) next? XD
      W.

      Usuń
    3. Przypuszczam, że najpóźniej w sobotę

      Usuń
  2. Ja zaraz wybuchnę!!!!!
    Nareszcie dodałaś i musiałaś sączyć w takim momencie!!!!!!!!!!!!!
    Jak ty tak możesz? Co dalej???!!!!!!
    Ja chcę NEXT!!!!
    Błagam zrehabilituj się i dodaj w weekend kolejny rozdział!!!!!!
    PO PROSTU MUSISZ!!!!!!!
    Jakim prawem zakończyłaś w takim momencie???!!!!!!!!!!!!!!
    Błagam szybko NEXT!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że wróciłaś! I to z takim odcinkiem. Dla mnie bomba! Powodzenia i czekam niecierpliwie na next :* :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Śledzę tego bloga już od pewnego czasu. Jego treść jest dość wyjątkowa. Widać, iż w każdy post jest włożona duża ilość świetnej pracy.
    Chciałabym zachęcić autorkę tego bloga do zgłoszenia strony, do rejestru blogów: „Czytać znaczy żyć drugi raz".

    http://czytac-zyc-drugi-raz-rejestrblogow.blogspot.com/

    Rejestr powstał niedawno i zachęca świetnych autorów do rozpowszechniania swoich prac.

    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie dodałaś rozdział. Naprawdę nie masz serca kończąc w takim momencie. CHCEMY SZYBKO NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń