Podoba wa się ten blog

piątek, 22 maja 2015

Rozdział 12.

Gwendolyn

- Może zechciałaby panienka wrócić do środka. Zaraz poślemy kogoś po pani rzeczy? – usłyszałam głos jednego z gwardzistów
- Dziękuję – powiedziałam z ulgą
- Nie ma za co. Wykonujemy tylko nasze obowiązki. – powiedział to z wyraźnym uśmiechem jakby był dumny ze swojej pracy
- Mimo to dziękuję.
Pośpiesznie zaciągnęłam Leslie do środka.
- Nigdy nie widziałam takiego tłumu dziennikarzy. Skąd ich się tyle nabrało?
- Podczas gdy ty tak dyskretnie zaczepiłaś Gideona przed szpitalem jakiś fotograf zrobił wam kilka ładnych odbitek. Widział cię jeden, potem ja się wmieszałam i zrobiło się jeszcze ciekawiej, wiec za pewne nie omieszkał przekazać swoim przyjaciołom, że potrzebuje jakiegoś wywiadu pod tą ładną odbitkę. Swoją drogą to naruszają miliony paragrafów  dotyczących przestrzeni osobistej i prywatność osób takich jak ty cz ja. Mogłabym im wytoczyć postępowanie karne z paragrafu…
- Gwen, znowu mówisz tym swoim prawniczym jazgotem. Od kąt zaczęłaś te przeklęte studia coraz częściej go słyszę. Mam dość.
- Ok. W porządku. To idziemy zobaczyć nasze pokoje?
- Hurra. Jasne, że tak. – krzyknęła jak mała dziewczynka
Zaraz po tych słowach wypruła jak strzała i pobiegła schodami w górę jakby była u siebie. Nie miałam zamiaru tu krzyczeć, ani tym bardziej gonić Leslie. Jedyne co mi pozostało to zaufać, że jej hiszpański jest na tyle dobry, żeby dowiedzieć się gdzie jest jej pokój od pałacowej służby. Koło każdych większych drzwi stało dwóch lokai, którzy w razie potrzeby mieli je otwierać dostojnikom. Ruszyłam w kierunku tych najbliżej schodów, gdy natknęłam się na pokojówkę.
- Przepraszam panienko. – już miała odejść, gdy nagle uświadomiła sobie coś - Czy mogę w czymś pomóc? – spytała niepewnie
- Tak. Jestem przyjaciółką sir de Villiersa i jego narzeczonej. Zostałam zaproszona do pałacu w związku z uroczystościami organizowanymi z okazji ich zaręczyn.
- Oczywiście. Panna Montrose?
Skinęłam głową. Po tych całych zamieszaniach z moimi rodzicami przyjęłam oficjalnie rodowe nazwisko, aby nie odcinać się w tej kwestii ani od jednych ani od drugich rodziców.
- Proszę za mną.
Ruszyłam w kierunku, który mi wskazała. Zaprowadziła mnie na pierwsze piętro i wskazała pokój w prawym skrzydle pałacu na samym końcu korytarza.
- W środku czekają już pokojówki panienki. Tuż obok jest pokój panny Fray.
- Dziękuję bardzo. Mam jeszcze prośbę.
- Słucham panienko.
- Panna Fray nie zbyt dobrz mówi po hiszpańsku, a zgubiłam ją w tych licznych korytarzach. Czy mogłabyś poprosić kogoś, aby jej poszukał i tu przyprowadził?
- Oczywiście panienko.
Dziewczyna odwróciła się i odeszła w kierunku schodów. Przed drzwiami mojego pokoju stało dwóch gwardzistów ubranych w eleganckie mundury. Kiedy podeszłam do ozdobnych biało-srebrnych drzwi, skłonili się i usłużnie otworzyli przede mną obie ich połowy. Skinęłam ich głową, a oni odwzajemnili ten gest. Zaraz po wejściu zobaczyłam delikatny błękit na ozdobnych ścianach z białymi ornamentami. Na suficie widziałam przepiękną sztukaterię i ogromny kryształowy żyrandol. Wszystkie meble zostały były białe w przepięknym stylu rokokoko. Ogromne łóżko przykryte ozdobną akwamarynową kapą subtelnie współgrały z kolorem ścian. Zobaczyłam też wielką kanapę z milionem poduszek i kilka miękkich foteli. W rogu stał biały fortepian. Koło ogromnych drzwi na taras stała toaletka, a na niej bukiet niebieskich róż.
- Witamy panienko – powiedziały chórem i delikatnie dygnęły
- Witajcie, ale proszę was nie dygajcie przede mną.
- Nie dygać? Jak to?
- Nie jestem nikim ważnym i z pewnością nigdy nie będę.
- Jest panienka gościem w pałacu.
- Tylko chwilowo. Mam do was pytanie.
- Słuchamy – powiedziały znów chórkiem
- Po co mi pokojówki?
Popatrzyły na siebie zdziwione, jakbym zadała całkiem głupie pytanie.
- Na przykład, żeby uszyć panience sukienki, naszykować kąpiel, umalować, upiąć włosy, posprzątać w pokoju, zaanonsować ewentualnych prywatnych gości, pomóc panience w uporządkowaniu planu dnia, przypominać panien…
- Dobrze zrozumiałam. Dziękuję wam. Chciałabym teraz zostać sama.
- Oczywiście, ale musimy najpierw zdjąć z panienki miarę. Do kolacji musimy uszyć panience sukienkę.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Chce panienka iść tak na kolacje z para królewską? – spytały przerażone
- No dobrze wygrałyście.
One mierzyły mnie tu i tam narzekając cicho na moją chudość, a ja przyglądałam im się dokładniej. Wszystkie miały takie same kremowe sukienki do kolan z białymi fartuszkami zakończonymi koronką przewiązanymi od pasa w dół. Włosy miały zaplecione w warkocze, a następnie związane z koka. Pozornie różniły się tylko kolorem włosów. Jedna z nich była szatynką, druga blondynką, a trzecia była ruda. Kiedy wychodziły uświadomiłam sobie, że nie znam ich imion.
- Poczekajcie chwilę.
- Tak panienko.
- Jak macie na imię?
- Ja jestem Lily – powiedziała blondynka i dygnęła
- A ja July – szatynka powtórzyła gest Lily
- A ja May – powiedziała cichutko ruda dziewczyna
- Lily, July i May jestem wam wdzięczna, możecie już iść.
- Dziękujemy. Przyjdziemy po panienkę, kiedy trzeba będzie się szykować na kolację.
- To ja dziękuję.
Gdy moje pokojówki w końcu wyszły opadłam na jeden z miękkich foteli.


Godzinę później

Siedziałam przy fortepianie i grałam fragmenty „Jeziora Łabędziego”, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Już chciałam krzyknąć proszę, gdy pomyślałam, że to tutaj nie przystoi. Wstałam i podeszłam do drzwi. Za nimi stał elegancki mężczyzna ubrany w uniform lokaja.
- Witam panienko. Królowa poleciła mi poprosić cię, abyś po kolacji udała się do jej prywatnego saloniku na drugim piętrze. Prosi abyś była sama.
- Oczywiście, dziękuję.
Skłonił się, a ja zaczęłam się zastanawiać nad motywami zainteresowania królowej moją osobą.
Niedługo później przyszły moje pokojówki. Niosły ze sobą pudełko, w którym jak się domyślałam była moja sukienka. Naszykowały mi kąpiel, umyły i uczesały włosy. Gdy były już suche, przyszedł czas na sukienkę. Była rubinowo czerwona, sięgała mi przed kolana i była na dość grube ramiączka. Na szczęście dekolt był dość mały. Jednak przeliczyłam się myśląc, że odbędzie się bez sukni do ziemi. Kiedy miałam już na sobie pierwszą warstwę moje pokojówki wyjęły z pudełka dość cienki i prawie przezroczysty srebrny materiał przypominający siatkę jaką tworzyły gwiazdy na nocnym niebie. Okazało się, że to był wierz spódnicy. Trochę poniżej pasa moje pokojówki zapięły mi ten materiał opadający kaskada, aż do kostek. Do tego dostałam srebrne szpilki, delikatny wisiorek w kształcie serca i kolczyki do kompletu. Moje włosy zostały przepięknie upięte szpilkami z rubinami. Byłam gotowa.
- Wygląda panienka przepięknie. – July wyglądała naprawdę zachwyconą
- Czy któraś z nas ma panienkę zaprowadzić?
- Tak proszę
Schodząc na dół ogromnymi marmurowymi schodami naprawdę czułam się jak księżniczka. Na szczęście widziała mnie tylko May, bo schodzenie po schodach w długiej sukni na szpilkach okazało się dość trudne. Gideon często śmiał się ze mnie, że jestem wyjątkowo niezdarna jak na osobę, która ma na drugie imię Grace. Ale w efekcie potknęłam się tylko dwa razy. Kiedy nareszcie doszłam do jadalni, lokaj zaanonsował moje przybycie, a ja weszłam do środka budząc powszechne zainteresowanie. Teraz pierwszy raz we współczesnych czasach przydały mi się lekcje Loży. Od tamtych czasów na dworze nie wiele zwyczajów się zmieniło. Może bardziej odrobinę przystosowano te stare do nowych czasów. Dzięki temu nie gubiłam się w tytułach, stanowiskach ani pozycji na dworze. Nie czułam się skrępowana, ale nie byłam pewna jaką pozycję ja sama posiadałam. Nie miałam tytułu i jedyną rzeczą jaka mnie tu trzymała było zaproszenie potencjalnego przyszłego króla. Starałam się nie wywyższać ponad nikogo i każdemu okazywać duży respekt. W końcu przyszła i Leslie. Przeprosiłam moje towarzystwo i powoli ruszyłam w stronę zagubionej przyjaciółki.
- Widzę, że księżniczka dziś nie odnajduje znajomych twarzy na dworze
- Nie żartuj Gwen. Ja nawet nie rozumiem co oni do mnie mówią.
- A kto ci bronił się pilniej uczyć?
- Raphael – wypaliła – mówił, że nie spotyka się z kujonkami
- Kiepska wymówka.
- Wiem – powiedziała z rezygnacja
- Trzymaj się blisko mnie. Będę twoim tłumaczem, wasza książęca wysokość – zażartowałam
- Nie odpuścisz mi?
- Nie – pokręciłam głową
Krążyłyśmy po Sali czekając na przybycie rodziny królewskiej. Lokaj właśnie wnosił na salę tacę z winem, gdy podszedł do nas młody i bardzo przystojny blondyn o włoskich rysach.
- Witam panie, jestem książę Nicolas De’levenc – powiedział to po francusku, więc założyłam, że pochodził z jednej z arystokratycznych rodzin, które zachowały tytuły po upadku monarchii.
- Witam wasza książęca wysokość, nazywam się Gwnedolyn Grace Montrose, a to moja przyjaciółka panna Leslie Fray. – powiedziałam również po francusku
- Gwen co on powiedział? – spytała szeptem
- Jest księciem, a nazwiska chyba nie musze tłumaczyć, ja nas przed stawiłam – streściłam jej w dużym skrócie
- Bardzo przepraszam, ale moja przyjaciółka nie zna zbyt dobrze francuskiego, powiedziałam jej tylko o czym rozmawialiśmy. – zwróciłam się do chłopaka
- Nic nie szkodzi, panno Gwiendeljni.
Zaśmiałam się. To była wielka wada mojego imienia, prawie w żadnym języku nie brzmiało jak powinno. Widząc moje rozbawienie, zakłopotał się.
- Czy powiedziałem coś nie tak?
- Nie, tylko myślę, że łatwiej będzie jeśli będzie mnie pan nazywał Grace.
- Może tak będzie lepiej, panno Graice. – było znacznie lepiej niż przy Gwendolyn
- Wracając do naszego problemu, może znajdziemy jakiś inny wspólny język. Może pani przyjaciółka mówi po hiszpańsku?
- Niestety
- W takim razie czy mógłbym spytać jakie języki zna biegle?
- Leslie jakie języki znasz biegle? – szepnęłam -Tylko to nie czas na popisy.
- Angielski
- Niestety chyba tylko angielski, sir.
- Wielka szkoda chętnie porozmawiałbym z uroczą panna Fray, ale nie znam angielskiego zbyt dobrze.
- Wielka szkoda.
- Zapewne są panie gośćmi naszego przyszłego króla i jego pięknej narzeczonej.
- Zgadza się. Nasze rodziny łączy długoletnia przyjaźń i liczne interesy. – przytaknęłam
- Doskonale pani mówi po francusku. Ma pani prawie niewyczuwalny akcent.
- Bardzo dziękuję.
- Czy mogę spytać ile języków jest w pani władaniu?
- Kilka
- Nie zechce mi pani zdradzić szczegółów?
- Nie chciałabym okazać się pyszna. – odpowiedziałam lekko mrużąc oczy
- Ależ jestem tego bardzo ciekawy. Nalegam
- Z używanych do dziś to francuski, hiszpański, włoski, angielski, duński, polski, niemiecki i jeszcze kilka – powiedziałam z lekkim uśmiechem
- Jestem pod dużym wrażeniem – skłonił się lekko – Jakie były powody do nauki tak wielu różnych języków?
- Głównie liczne podróże. Bardzo często się przeprowadzam i kiedy jestem w nowym miejscu to praktycznie jest używać miejscowego języka. Jednak nie we wszystkich tych krajach byłam. Po prostu  nauka języków sprawia mi dużą przyjemność i wypełniam tym swój wolny czas.
- Jest pani bardzo niezwykłą kobietą.


Reszta wieczoru upłynęła bez większych niespodzianek. Zaraz po kolacji ruszyłam w kierunku apartamentów królowej, ale na drodze stanął mi Gideon.
- Wyglądasz zdecydowanie zbyt ślicznie. Powinienem przydzielić ci dodatkowa ochronę, żeby jakiś złodziej nam nie ukradł tak cennego klejnotu.
- Przestań, - trzepnęłam go delikatnie w ramie - tu jest więcej ochrony niż w białym domu.
- Tylko trochę więcej. – nagle zmienił temat - Mam cię eskortować do królowej.
- Oczywiście gwardzisto – zażartowałam
W dobrych humorach doszliśmy na miejsce. Lokaj zastukał do drzwi.
- Wasza wysokość, przyszła panna Montrose
- Wprowadź ją.
- Wasza wysokość – dygnęłam
- Usiądź moje dziecko.
- Dziękuję – powiedziałam zajmując miejsce naprzeciwko niej
- Mógłbyś nas zostawić mój drogi? – zwróciła się do Gideona, który nie odrywał ode mnie wzroku
- Oczywiście, wasza wysokość – skłonił się wychodząc
- Jesteś śliczną dziewczyną.
- Bardzo dziękuję – powiedziałam spuszczając wzrok
- To wspaniały chłopak. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jaki ciężar nosi król, nawet w dzisiejszych czasach. Jest dla mnie jak syn, pomimo, że znam go tak krótko. Nie chciałabym, aby do końca życia był nieszczęśliwy, bo ożeni się z niewłaściwą kobietą.
- Alicia na pewno okaże się odpowiednia – powiedziałam starając się nie okazać smutku
- Masz rację. Na pewno dobrze wyjdą zdjęcia ze ślubu, gazety będą zadowolone, oni może nawet początkowo szczęśliwi, ale to minie bardzo szybko. Pierwsza kłótnia i od razu wszystko się posypie. Widzisz moja droga, bez miłości nie ma szczęśliwego małżeństwa. Oczywiście dziennikarze dowiedzieliby się dopiero po latach, bo dobrze by to ukrywali, ale mi zależy na szczęściu Gideona.
- Mnie także, ale co ja mogłaby zrobić?
- Widzę jak ona na ciebie patrzy i że stara się tak samo patrzeć na nią przy kamerach, lecz miłości nikt nie zagra tak przekonująco jak można zagrać inne uczucia. On cię kocha, kochał jeszcze przed przyjazdem tu. On mi o wszystkim powiedział moja droga.
- Och. To znaczy o pod…ró… - zająknęłam się
- Tak, o podróżach w czasie także, ale głównie o tobie i tym co was łączyło i wciąż łączy. Czyż nie?
- TAK
- Jednak pamiętaj o jednym. Teraz już nie jesteś tylko ty i on, ale także prasa, opinia publiczna, cały dwór itd. Jeśli go poślubisz to nie tylko jego poślubisz koronę i Hiszpanię. Zostaniesz królową, a po mimo wszystkich tego zalet ma to swoje ogromne wady. Musisz się dobrze zastanowić, bo rozwody w rodzinach królewskich są skrajnie rzadkie i źle widziane.
- Ale to jeszcze niepewne, że to on zostanie królem. – w moim głosie była nuta nadziei
- Mój mąż umiera i niestety zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego już dawno podpisał stosowny dokument, ale wciąż czekamy na dzień w którym będzie miał dość sił by to osobiście ogłosić. – jej smutny głos wskazywał na małe prawdopodobieństwo takiego obrotu wydarzeń
- Bardzo mi przykro – powiedziałam kładąc dłoń na jej dłoni

Moje kochane rubinki,

Mam wielka nadzieję, że podoba wam się, że nasza ukochana para wraca na dobre tory. Boje się czy trochę was nie zanudzam tą dużą ilością osób postronnych. Jak zawsze proszę o komentarze dobre i złe, niestety ostatnio było ich bardzo mało. Dlatego proszę, jeśli czytacie mojego bloga to zostawcie mi jakiś znak :)

3 komentarze:

  1. Rozdział ŚWIETNY !!
    Jak zawsze, wale mi nie przeszkadza że jest tyle osób. Fajnie że Królowa o wszystkim wie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział syper. Prosze cię połącz ich w następnym rozdziale. I dawaj mi tu szybko next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego w takim momencie?!!! Co ty sobie wykażesz? ! BOŻE ROZDZIAŁ NIEBIESKI! !! Ją chce tu szybko NEXT! !!

    Jest jakąś szansa, że będzie jutro. Błagam oby tak. Tak długo niC nie pisałam a jak już jesteś to kończysz w takich momentach.
    Jak ja mam tu wytrzymać do kolejnej notk . Jak sądzisz?! Błagam zlituj się i dawaj mi tu NEXT!!!!!!!!

    PS. Jedyną rzeczą która mi przeszkadza w czytaniu twojego boga jest to, iż ciągle chce więcej!!!!!!!!!!!!!!!♡♥♡

    Pozdrawiam i wen! ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń