Rozdział 11.
Gwendolyn
- Nie tym razem…
Wciąż stałam do niego odwrócona plecami, ale
czułam jak każdy centymetr którego dotykał przechodziło ogromne ciepło. W
połączeniu z zimnem przeszywającym resztę mojego ciała było to kojące uczucie.
Jednak nie mogłam się na nim skupić. Wszystko przez Leslie. Gdybym miała
odrobinę rozumu nie zostawiłabym jej samej ani na sekundę.
- Gwen, proszę nie uciekaj
Uratował mnie jeden z członków ochrony.
- Przepraszam sir, ale musimy już ruszać.
W tym momencie Gideon wyprostował się i puścił
moją rękę.
- Za chwilę
- Niestety, ale królowa nalega…
- Oczywiście
Po raz pierwszy w życiu byłam wdzięczna losowi
za obecność królowej i tylu postronnych ludzi.
- Gwenny musisz pójść z nami. Jestem bardzo
ciekawa co takiego łączy cię z moim narzeczonym. – tym razem Alicia była uprzejma,
ale odległa.
- Ja naprawdę muszę już iść – próbowałam się
wykręcić
- Ależ nalegam. Tylko na chwilkę. – powiedziała
kładąc rękę w okolicy mojego łokcia delikatnie wskazując mi drogę
Tym razem Gideon był autentycznie szczęśliwy z
obecności Alicii. Dał znak ochronie, żeby odprowadzili mnie do samochodu. Nie
miałam wyboru. Zrezygnowana powiedziałam:
- Oczywiście. Przecież nie odmawia się przyszłej
królowej.
- To jeszcze niepewne.
Nic nie odpowiedziałam tylko ruszyłam w stronę
samochodu. Jedyne o czym potrafiłam myśleć to jaką cenę przyjdzie Gideonowi
zapłacić za moją nierozwagę i co takiego zrobi mu hrabia. Wsiadając do pojazdu
wyczułam, że mam w kieszeni jakąś kopertę. Dyskretnie włożyłam rękę do kieszeni
i wyjęłam z niej kolejny list zaadresowany do Rubina. Koło mnie usiadła Leslie,
a zaraz obok niej usiadła Alicia. Otworzyłam go gdy tylko ruszyliśmy. Narzeczona
Gideona była na tyle dobrze wychowana, że odwróciła wzrok w drugą stronę, ale
Leslie nie mogła się powstrzymać.
Mój drogi Rubinie,
Wydawało mi się, że zrozumiałaś
czego od Ciebie oczekuję i mogę liczyć na Twoje tajemnicze zniknięcie z życia
mojego drogiego potomka. Jak rozumiem ta sytuacja nie była umyślna, lecz to
niepotrzebna nieostrożność postawiła cię w tym rudnym położeniu. Liczę, że
pamiętasz o naszej umowie i ten problem szybko przestanie mi spędzać sen z
powiek. Wiem, iż nie byłaś głównym powodem naszego kłopotu. Wiedz, że mam
sposoby, aby uciszyć, także Twoją niedyskretną przyjaciółkę. Chyba, że sama
podejmiesz środki prewencyjne w niedalekiej przyszłości. Myślę, że powinnaś
dogłębniej przeanalizować zasięg moich wpływów. Jesteś jeszcze młoda, ale już
powinnaś odróżniać przyjaciół od wrogów.
Szmaragd
PS: Przyjmij więc radę
od starszego człowieka: Warto szybko zrozumieć jak daleko sięgają końce
sznurków, za które pociągają Twoi przeciwnicy, tylko wtedy szala zwycięstwa
będzie mogła przeważyć się na Twoją stronę.
Czytała razem z tą różnicą, że ona trochę
bardziej okazywała emocje temu towarzyszące. No dobrze dyszała z przejęcia
coraz głośniej i głośniej, aż przerodziło się to w piski. Alicia patrzyła na nas ukradkiem co jakiś czas, ale nie
komentowała. Nigdy nie byłam tak wdzięczna losowi za jej szlacheckie wychowanie
i umiejętność opanowania emocji. Jednak widziałam, że tłamsi w sobie na
przemian śmiech i zaszokowanie. Kiedy samochód zajechał pod pałac królewski
Alicia wysiadła jako pierwsza. Lokaj skłonił się, gdy koło niego przechodziła.
Ruszyłyśmy za nią do małego saloniku, w którym czekał już Gideon i królowa.
- Wasza wysokość – powitała królową Alicia
Poszłyśmy z Leslie w jej ślady.
- Witaj moja droga. – królowa zwróciła się
Alicii – Czy mogłabyś pójść ze mną na chwilę do ogrodu.
- Jestem pewna, że twój uroczy narzeczony
odpowie na wszystkie twoje pytania później. – dodała szybko widząc niemy
protest w jej oczach.
- Oczywiście, wasza wysokość.
Patrzyłam jak wychodziła odbierając mi ostatnią
nadzieję. Kiedy zamknęły się za nią drzwi Gideon wskazał nam miękkie fotele.
Widziałam jak wiele kosztuje go czekanie, kiedy jest tak blisko celu. Zmienił
się w czasie, gdy się nie widzieliśmy, pomimo ciepłego klimatu pobladł, schudł,
a jego oczy już nie lśniły tym dawnym blaskiem.
- Leslie, czy mogłabyś nas zostawić?
- Oczywiście
- Leslie nie zostawiaj mnie – szepnęłam
ściskając jej rękę.
- Już czas Gwen – powiedziała i pośpiesznie
wyszła
Patrzyliśmy na siebie chwilę, aż w końcu Gideon
przerwał tą ciszę.
- Jesteś bardzo blada. Dobrze się czujesz?
- Tak
- Dlaczego … odeszłaś?
- Mówiłam ci. Nie pasujemy do siebie.
- Nie wieżę ci. Jeśli masz odejść to chcę
wiedzieć dlaczego?
- Nie mogę
Opuściłam wzrok. Wpatrywałam się w swoje kolana.
On wstał, podszedł do mnie i kucną tak aby nasze oczy były na jednej wysokości.
- Gwen, musisz mi powiedzieć. Ja nie mogę tak
żyć i widzę, że tobie też jest ciężko. Powiedz mi co się stało.
Popatrzyłam na niego oczami pełnym łez.
- Nie mogę – wyszeptałam
Patrzył na mnie dłuższą chwilę, a potem nieoczekiwanie
przyłożył mi dłoń do policzka i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Kiedy
nasze usta się spotkały zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało. Łzy płynęły po
mojej twarzy, aż w końcu oprzytomniałam. Odsunęłam się od niego przerażona.
- To się nie powinno wydarzyć. Przepraszam za to
co się wydarzy. Ja nie chciałam.
- Gwen o czy ty mówisz? Co się wydarzy?
- Nic, nie powinno mnie tu być. O boże on cię wykończy
- Kto mnie wykończy i dlaczego? Nic nie
rozumiem.
- Przepraszam - szepnęłam
Opadłam na fotel. Nie miałam sił. Czułam się
taka słaba. Nie potrafiłam trzymać się od niego z daleka nawet przez dwa lata,
nie potrafiłam go ochronić. Płakałam i płakałam, ale ból nie mijał.
- Listy – usłyszałam jego szept – ty też
dostawałaś te cholerne listy.
Gideon
Nagle wszystko stało się jasno. Całe to
uciekanie, chowanie się i brak jakiegokolwiek kontaktu nabrało nowego sensu.
Teraz rozumiałem ona chciała mnie ochronić, ale do cholery mogła mi powiedzieć.
A poza tym ucieczka nigdy nie jest rozwiązaniem.
- Powiedz, nie mylę się? Dostawałaś te głupie
listy?
- Nie, nie mogę nic powiedzieć. – mamrotałam pod
nosem jak obłąkana
- Gwen, ja też je dostawałem. Słyszysz.
Gwendolyn
Nagle odzyskałam świadomość i wróciłam do
rzeczywistości. Łzy przestały lecieć i mogłam spojrzeć w oczy Gideonowi.
- Groził, że zabije Alicie? – powiedziałam to z
dużą niepewnością
- W pewnym sensie masz rację – uśmiechnął się
lekko - ale on wie, że to nie Alicia gości w moim sercu. – dodał całkiem
poważnie
- Jak to? Przecież jesteście zaręczeni?
- Myślisz, że hrabia pisał do mnie listy, żeby
mi pogrozić od tak dla rozrywki? – cały czas patrzył na mnie przekazując mi to
co jeszcze nie zostało powiedziane
Potrzebowałam chwili, żeby zrozumieć o co mu
chodziło.
- To był warunek. Jeśli nie poślubisz Alicii to
on zabije twoją …
- Ciebie Gwen. A właściwie to musiał się
ograniczyć do cytuję –odchrząknął teatralnie – „spotka ją los o wiele
gorszy od śmierci”.
- Gideonie - zaczęłam starając się pohamować
napływające łzy – to, że znasz prawdę niczego nie zmienia. Musimy dopilnować,
żeby nikt się nie dowiedział jak wiele wiemy. Tylko wtedy będziemy mogli się
nawzajem chronić.
- Ja nie chcę żyć bez ciebie.
- Ja też, ale nie pozwolę żeby stała ci się
krzywda.
- To jest tak zwane ryzyko konieczne. Nie mogę
tak dłużej żyć. Hrabia na pewno prędzej czy później się dowie. Jeśli się
rozdzielimy tylko ułatwimy mu zadanie.
- Ale …
- Nie ma żadnego, ale. Genny ja cię kocham i
jestem gotów poświęcić dla ciebie wszystko. – te ostatnie słowa praktycznie
wykrzyczał
- Ciszej. Chcesz żebyśmy od razu trafili na
tortury?
- Masz rację. Ale nie mogę cię znowu stracić.
- Mnie też nie jest łatwo.
- Wiem. Musimy wymyślić jakiś rozwiązanie.
- Tymczasem nie mogę tu zostać.
- Jak to? Chcesz znowu odejść?
- Oczywiście, że nie, ale na dworze nie ma dla
mnie miejsca. Według ciebie jako kto miałabym zostać?
- Jako przyjaciółka moja, Alicii i mojej rodziny
w Anglii, która chciała się z nami spotkać i wziąć udział świętowaniu naszych
zaręczyn. Leslie jest w tym momencie przydatna, jej obecność doda całej sprawie
wiarygodności.
- Mówisz jak prawdziwy polityk, – roześmiałam
się – lecz to nie rozwiązuje naszego problemu. To przejściowe rozwiązanie.
- Zawsze lepsze takie niż żadne. Szkoda, że nie
masz tytułu, mogłabyś zostać damą dworu Alicii.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł w obecnej
sytuacji.
- Jak to … a tak. Chyba powinienem do niej iść.
- Może skoro mamy tu zostać to pojedziemy do
domu po nasze rzeczy?
- To bardzo dobry pomysł. Zawiadomię służbę o przybyciu
nowych królewskich gości. Zaprowadza was do pokoi, kiedy wrócicie.
Odwróciłam się i już ruszyłam w stronę drzwi,
ale Gideon przytrzymał mnie.
- Obiecaj, że nie uciekniesz. – zażądał
- Obiecuję
Wyszłam z pokoju i natychmiast zauważyłam Leslie
siedząca na kanapie w rogu pokoju.
- Jak mogłaś? przecież wiesz jakie teraz grozi
mu niebezpieczeństwo.
- Ja chciałam tylko ci pomóc. Wyglądasz jak żywa
śmierć, nie masz w sobie ani grama radości życia i … - moja przyjaciółka była
bliska płaczu
- Spokojnie, nie chciałam cię doprowadzić do
takiego stanu, po prostu mamy teraz duże kłopoty i twój wyjazd będzie musiał
się przedłużyć.
- Dlaczego?
- Opowiem ci po drodze. Na razie musisz
wiedzieć, że zostajemy w pałacu jako przyjaciółki Alicii i Gideona, które chcą
świętować ich zaręczyny razem z nimi.
- To cudownie. Zawsze marzyłam, że zamieszkam w
pałacu i będę księżniczką. – zachwyt Leslie przekraczał nawet jej reakcję nad
tortem czekoladowo-orzechowym, które upiekłam jej na ostatnie urodziny
- Leslie nie będziemy księżniczkami
- CŚŚŚ. Nie psuj mi tej chwili.
Tak debatując doszłyśmy do wyjścia, gdzie czekał
na nas samochód, ale niestety nie tylko z szoferem. Przed pałacem gnieździły
się tłumy dziennikarzy. Kiedy tylko przekroczyłyśmy próg oślepiło nas nie tylko
słońce, ale także miliony fleszy od aparatów. W głowie kręciło mi się od
miliardów pytań zadawanych jednocześnie przez natarczywych reporterów. Straż
pałacowa starała się ich odsunąć, ale mieli przewagę liczebną.
Moje kochane,
Tym razem udało mi się wyrobić w terminie. Mam nadzieję, że
rozdział wam się spodobał. Jak zawsze bardzo proszę o liczne komentarze J
To chyba najlepsza kontynuacja Trylogii jaką czytałam. Naprawdę pomysłowe :*
OdpowiedzUsuńŚliczny rozdział Tysiu. Jedyne nad czy mogłabyś popracować to nie kończenie rozdziałów w takich momentach - ten nawet znośnie. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mieli mały HAPPY END.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem to rozdział jest Z.A.J.E.B.I.S.T.Y!!!!!!!!♥♥♥
OdpowiedzUsuńDlaczego w takim momencie?!!!!
Błagam dawaj mi tu szybko NEXT!!!!!!!!!!!
Kiedy będzie NEXT???